Roman Kluska: historia polskiego wizjonera



Na początku lat 90-tych bez grosza w kieszeni założył największą w Polsce i jedną z największych w Europie firm sprzedających komputery – Optimus.


Znalezione obrazy dla zapytania roman kluska

Foto: http://gazetapraca.pl/

Stał się symbolem walki z nieuczciwością urzędników państwowych po tym, gdy niesłusznie oskarżono go o oszustwa podatkowe. Dziś mieszka w górach hodując owce i produkując z ich mleka ser. Wciąż jest na liście najbogatszych Polaków.

Od zera do milionera

Roman Kluska swoje szlify zdobywał jako zastępca dyrektora dużego państwowego przedsiębiorstwa jeszcze w czasach PRL. Zarabiał niewiele, ale dzięki temu poznał zasady funkcjonowania firm. Wiedział też jakie mają one potrzeby. Po transformacji postanowił założyć przedsiębiorstwo sprzedające komputery. Zaczynał na poddaszu swojego domu w Nowym Sączu, a już w 1994 roku Optimus znajdował się w pierwszej dziesiątce największych firm komputerowych w Europie. Wszystko było zasługą wolnego rynku – Jesteśmy po ustawie Wilczka, jestem w branży bardzo nowoczesnej, nowej, która nie ma żadnych regulacji branżowych, obowiązuje mnie tylko kodeks pracy, cło zero, podatek obrotowy zero. Jedynie mnie obowiązuje kodeks pracy i zapłacenie 40-sto procentowego podatku dochodowego. Dwie regulacje. Reszta to moja inwencja, moja praca, moja przedsiębiorczość, moja pewna wizja – wspomina Roman Kluska.

Najlepszy związek zawodowy

Firma zdobyła popularność dzięki swojej reputacji. Bezkonkurencyjny był nie tylko produkt, ale też serwis co szybko zostało docenione przez klientów. Drugim elementem, który determinował sukces było podejście do pracowników. - Proszę sobie wyobrazić, że jako właściciel miałem dwa przezwiska nadane przez moich pracowników. Jedno można zrozumieć – „ustawa”. No bo miałem pełnię władzy. Ale drugie to było – „najlepszy związek zawodowy”. Na wolnym rynku pracownicy są dla właściciela skarbem – dodaje Roman Kluska.
Początek Onetu
Pierwsza nazwa portalu Onet brzmiała „Optimus Net”. Była to wewnętrzna sieć intranetowa Optimusa. Roman Kluska wiedział, że nadchodzi cyfrowa rewolucja tylko nie wiedział, w którą stronę ona pójdzie. Czy wymiana danych będzie się odbywała łączami telekomunikacyjnymi, tak ja to ma dziś miejsce, czy też łącza będą zbyt słabe i wyręczy je szybka poczta kurierska, której będzie się przekazywało wytłoczone na płycie CD dane i wysyłało do zamawiającego. Roman Kluska obstawił oba kierunki i równocześnie rozwijał firmę tłoczącą płyty CD oraz Optimus Net. Czyli dzisiejszy Onet.
Człowiek wizjoner
W Polsce niektórzy pukali się w czoło, gdy Roman Kluska opowiadał o Internecie i tworzącym się wtedy portalu Onet. Na świecie był już jednak rozpoznawalny. Zaproszenia na spotkania wysyłali mu Bill Gates czy Bill Clinton – Pamiętam jak Andy Grove, prezydent Intela, robił pożegnanie z szefami firm europejskich, bo zachorował i musiał odejść ze stanowiska. Zorganizował pożegnalną kolację w Londynie. Z Europy Środkowo – Wschodniej byłem jedynym, który uczestniczył w tej kolacji. Siadłem w samym końcu tej sali biesiadnej i Andy Grove wystąpił ze swoją wizją świata, a potem mówi „na tej sali jest jeszcze jeden człowiek, który ma podobną wizje i chce mu pogratulować”. Mija pierwszy stolik, piąty, dziesiąty, idzie do ostatniego, podaje mi rękę i mówi „to jest pan Kluska z firmy Optimus, z Polski” – opowiada Roman Kluska.
Koniec z Optimusem
W 2000 roku Roman Kluska sprzedał swoje udziały w Optimusie i usunął się w cień. Przede wszystkim ze względu na biurokrację, która rozrastała się coraz bardziej i utrudniała prowadzenie biznesu. Poza tym o sukcesie firmy zaczęły decydować nie umiejętności, a znajomości. Niedługo potem Roman Kluska został oskarżony o oszustwa podatkowe w czasie, gdy jeszcze kierował firmą.
Optimus podpisał umowę z Ministerstwem Edukacji Narodowej na dostawę komputerów. Jednak według ówczesnego prawa zagraniczne komputery były zwolnione z cła i 22% VATu a krajowe nie, co powodowało, że były o 30% droższe. Optimus, jak i inne firmy, które dostarczały resortowi komputery, eksportowały komputery za granicę i stamtąd były one przywożone do Polski na zamówienie Ministerstwa. Wszystko oczywiście zgodnie z umową, którą stworzył MEN – Ministerstwo wskazywało różne firmy, między innymi firmy na Słowacji i w związku z tym my, produkując i sprzedając firmie słowackiej na pewno nie popełnialiśmy najmniejszego uchybienia prawnego. Zgodnie z prawem Ministerstwo kupowało od firmy słowackiej, czy holenderskiej, czy litewskiej komputery do szkół i też nie naruszało prawa. Dlatego zdaniem wszystkich ekspertów nie ma mowy o jakimkolwiek naruszeniu prawa. To, że prokuratura krakowska postawiła taki zarzut, to było naruszenie prawa. Jedyne w tej materii – wspomina Roman Kluska. Sprawa skończyła się na oczyszczeniu z zarzutów i 5 tysiącach złotych odszkodowania. Pieniądzach niewspółmiernie małych w porównaniu z kosztami jakie poniósł wtedy Roman Kluska i Optimus.
Sery i owce
Roman Kluska mieszka dziś w górach niedaleko Krynicy Zdrój. Tam założył zupełnie nowy biznes – hoduje owce, a z ich mleka produkuje ser. Jednak i tu spotyka się z biurokratycznymi hamulcami.
W zeszłym roku do Polski przyjechała delegacja hodowców owiec z Nowej Zelandii i spotkała się z polskimi hodowcami. Zapytali jakie są warunku chowu w naszym kraju – My opowiadamy o wszystkich kolejnych procedurach, jak się owca wykoci, jak trzeba ją zakolczykować, jak trzeba prowadzić księgę stada, jak każdy zgon jagnięcia trzeba zgłosić do weterynarza, całą procedurę wyrejestrowania, wykolczykowania. Oni słuchają i kiedy skończyliśmy zapytaliśmy jak to jest u nich. Jeden z nich wstał i powiedział „nam rząd nie przeszkadza”. My się pytamy „no a co, jeżeli jest jakiś problem, na przykład jakaś epidemia, choroba i trzeba mieć wiedzę o pełnym stadzie”. A oni mówią „przecież my mamy rozum i jak jest problem to wspólnie z rządem szukamy najlepszego rozwiązania. Najlepszego w danych warunkach” – opowiada Roman Kluska.
Wiedzę o hodowli owiec i produkowaniu serów z mleka owczego Roman Kluska zdobywał od podstaw. Jego sery są dziś bezkonkurencyjne, ale jest to bardziej hobby, bo do tego interesu wciąż trzeba dopłacać. Mimo to firma Romana Kluski daje pracę wielu mieszkańcom i pomaga w promocji oraz rozwoju regionu.
Kamil Piechowski, abo

Komentarze